Emilia i Adrian Wejman poznali się w poznańskim oddziale Pekabex. Dziś ze swoimi synami, Frankiem i Filipem tworzą wspaniałą rodzinę, której do pełni szczęścia brakuje tylko pewności, że trzyletni Filip będzie miał zdrowe serduszko. Żeby to osiągnąć, potrzebna jest pilna operacja, na którą rodzice chłopca zbierają właśnie środki.
Kiedy i jak się poznaliście?
Emilia: Tutaj, w Pekabeksie, to był rok 2014. Ja pracowałam w kontroli jakości, na hali, a Adrian w biurze.
Adrian: Odpowiadałem wtedy za szwedzki temat.
Emilia: Jak wszyscy wiedzą, Adrian jest pracoholikiem, my pracowaliśmy wtedy na dwie zmiany i on zawsze chciał pomagać, z każdym problemem można było do niego zadzwonić. No i tak – od słowa do słowa, od ściany do ściany, od problemu do problemu to się zaczęło. Adrian wtedy jeszcze biegał i mnie też do tego zachęcał, więc biegaliśmy razem na Cytadelę.
A zanim poznaliście się w Pekabeksie, gdzie studiowaliście?
Emilia: Ja studiowałam na Politechnice Białostockiej, ponieważ pochodzę z Podlasia, magisterkę już jednak kończyłam w Poznaniu, równocześnie pracując tutaj.
Adrian: Pochodzę z Konina, studiowałem na Politechnice Poznańskiej, od 2012 roku pracuję w Pekabeksie, równo za miesiąc świętuję 10-lecie pracy.
Wspomnieliście o tym, że pracowaliście razem nad projektami szwedzkimi.
Adrian: Był to między innymi Gudingen, czyli chyba pierwszy projekt, który realizowaliśmy w Szwecji. Pamiętam, że mieliśmy powierzoną dokumentację i trzeba było według tego wykonać wyjaśnienia, co oznacza to w rzeczywistości.
Emilia: Musieliśmy ze sobą współpracować, bo bez tego trudno byłoby rozszyfrować wytyczne. To Szwecja nas do siebie zbliżyła.
Adrian: Nie mieliśmy jeszcze okazji pojechać tam razem, ja byłem w Szwecji ze względu na pracę. Powiem szczerze, że większość projektów oglądanych w rzeczywistości mnie cieszy, ale największe wrażenie wywarło na mnie odwiedzenie szpitala w Göteborgu. Razem z kolegą z działu projektowego, Tomkiem, odpowiadaliśmy za projekt tego szpitala. Projekt był trudny, wiązał się z tym, że musiałem pojechać tam, gdy nasz starszy syn Franek miał sześć miesięcy. Było sporo trudnych sytuacji do rozwiązania podczas tego projektu, jednak nie zapomnę momentu, kiedy zobaczyłem budynek już oddany do użytku, ponieważ mali pacjenci machali do nas z okien, ciężko było przejść obojętnie.
Opowiedzcie proszę o swoich synach.
Emilia: Franek jest starszy, niedługo kończy sześć lat. Wiemy, że każdy rodzic twierdzi, że jego dziecko jest mądre i inteligentne, ale on jest po prostu bystry.
Adrian: Musimy bardzo uważać na to, co mówimy, bo Franek zadaje coraz trudniejsze pytania. W tym momencie, kiedy ruszyliśmy ze zbiórką, rozmawiamy na ten temat dopiero po tym, jak pójdzie spać. Dorosłym często trudno zrozumieć takie sytuacje, a co dopiero takiemu maluchowi.
Emilia: Nasz młodszy syn Filip we wrześniu skończy cztery lata. Pierwszy wyznaczony termin porodu był w urodziny Adriana i śmialiśmy się trochę z tej sytuacji, zastanawiając się czy zdąży mieć dwójkę dzieci przed trzydziestką. Jak się później okazało, Filip urodził się cztery dni później. Chłopcy charaktery mają zupełnie różne. Franek jest spokojniejszy, ułożony, ciepły, a Filip to huragan – wszędzie go pełno. Od samego początku ma do czynienia ze szpitalami, więc już jakoś nauczył się sobie z tym radzić, ale on też jest bardziej uparty i jak mu się coś nie podoba, to nie boi się zatupać.
Adrian: No i w szpitalu lubi tylko te panie, które nie mają igły. Jeśli pani nie ma igły, to może wchodzić. „Będzie szczepionka?” to jest pierwsze pytanie, które zadaje wszystkim wchodzącym.
Dlaczego operacja, która czeka Filipa, musi być wykonana w ciągu roku?
Adrian: Sytuacja serca jest w tej chwili taka, że wada zaczęła dość mocno postępować. W opinii kardiologa mamy około roku na to, żeby operację przeprowadzić we względnie bezpiecznych warunkach. Jeżeli zdrowie naszego synka będzie się pogarszało w takim tempie, ryzyko niepowodzenia rośnie.
Emilia: Kłopotem jednak jest to, co Filip już przeszedł. Jest po dwóch zabiegach i jednej operacji. Pierwsza operacja była złożona i technicznie trudna. Była to dość rzadko przeprowadzana operacja i mało kto potrafi ją wykonać. Pojawiło się pytanie, kto podejmie się wykonania tamtej operacji na rocznym dziecku. Lekarze odwlekali tamten zabieg, ponieważ chcieli, żeby to serce było większe, a dziecko silniejsze, ale przyszedł taki moment, że czas zaczął działać na naszą niekorzyść i trzeba było działać. Dowiedzieliśmy się, że Filipem zajmie się kardiochirurg, który przyleci z Genewy. To jeszcze było przed pandemią, w listopadzie 2019. Filip miał wtedy 14 miesięcy.
Adrian: Kardiochirurg z Genewy operujący wtedy naszego syna z pochodzenia jest Gruzinem. Szpital starał się zebrać najtrudniejsze przypadki, żeby w jednym czasie można było je zoperować. Filip znalazł się w grupie piątki dzieci, która wtedy została zoperowana. Była to niesamowita mobilizacja Szpitala, cały oddział chirurgiczny i OIOM był zarezerwowany tylko dla tych dzieci, nie odbywały się żadne inne operacje. Jest to ogromne wyzwanie dla kadry i Szpitala. Okazało się, że była to ostatnia wizyta tego kardiochirurga w Polsce.
Dlaczego tej kolejnej operacji nie można przeprowadzić w Polsce?
Emilia: Polscy lekarze podjęliby się jej, ale w ostateczności, czyli w momencie kiedy sytuacja będzie na krawędzi. Poprzednia operacja miała dużo powikłań, zabieg technicznie poszedł dobrze, ale już podczas wyjeżdżania z bloku operacyjnego był problem z ustabilizowaniem funkcji życiowych, trzeba było ponownie podłączyć Filipa pod płucoserce. Mówiono nam wtedy, że jest to stan krytyczny i mieliśmy nastawiać się na najgorsze. Filip później jeszcze dwa tygodnie leżał na OIOM-ie i po prostu teraz jest od razu postrzegany jako pacjent dużego ryzyka. Każda kolejna operacja jest trudniejsza od tej pierwszej, a on już miał dwa zabiegi i jedną operację. To jest kolejna, która też nie jest najprostsza, ponieważ nie ma tak małych zastawek dla dzieci, więc musi dostać najmniejszą z tych dorosłych. A też nie wiadomo, jak organizm na to zareaguje, dlatego lekarze to odwlekają. My po konsultacji z kardiologami wiemy, że teraz stan Filipa będzie się pogarszał. A skoro on, będąc w dobrej kondycji, ciężko zareagował, to boimy się czekać do ostatniej chwili. Skonsultowaliśmy sprawę też z tamtym chirurgiem, bo jest taka zasada, że kto zaczął jakąś operację, to najlepiej by ją skończył. Wiedząc to, skonsultowaliśmy to z genewskim specjalistą. On widział to serce, jego osąd był dla nas bardzo ważny. Jest to jeden, jeśli nie jedyny lekarz, który szczerze wierzy w powodzenie tej operacji.
Adrian: Powiedział, że podejmie się tej operacji, natomiast dał jasny wyraz, że ta operacja musi się odbyć pilnie, w ciągu kilku miesięcy, ponieważ teraz stan zdrowia Filipa będzie pogarszał się szybciej niż do tej pory. Wszyscy polscy lekarze, z którymi się konsultowaliśmy, chcą czekać do ostatniej chwili. A ostatnia chwila oznacza, że on będzie miał kłopoty z jedzeniem, z chodzeniem i będzie bardzo siniał. A my nie chcemy robić tego ani jemu, ani sobie. Bo nawet w tym momencie, kiedy on ma tyle siły, to ta operacja jest obciążona bardzo dużym ryzykiem. Filip jest cały czas rehabilitowany i odkąd panie pracujące z nim dowiedziały się o operacji, nastąpiła duża intensyfikacja ćwiczeń. Żeby regres związany z pobytem w szpitalu był jak najmniejszy. Nawet dorośli po takiej operacji potrafią przestać chodzić. Dlatego Filip cały czas musi być rehabilitowany.
Jakie marzenie ma Wasz syn?
Emilia: To jest czterolatek, więc te jego marzenia bardzo szybko się zmieniają. Na śniadanie marzą mu się ciasteczka, zimą truskawki, ale od dłuższego czasu niezmiennie pasjonuje się autami. Koszulki są z autami, czapka jest z autem, bajki też muszą być o autach. Cała nasza biblioteka jest wypełniona książkami o autach. Ma proste, dziecięce marzenia. Potrafi liczyć auta na parkingu i rozpoznawać je po znaczkach. Ostatnio stwierdził, że w przyszłości zostanie komendantem i będzie miał dużo radiowozów.
W jaki sposób możemy pomagać?
Adrian: Główną ścieżką dla nas jest portal siepomaga.pl, zbiórkę tam założyła nasza macierzysta fundacja, która pomaga nam od początku. Sąsiad z biurka, Marcin S., jest osobą, która nas do tego zachęciła i w sumie to dzięki niemu zdecydowaliśmy się, by nasz syn dołączył do podopiecznych fundacji. Na początku myśleliśmy, że damy sobie radę sami, jednak teraz widzimy, że ta pomoc jest nieoceniona. Finansowanie, które jest w tej chwili określone z Genewy, jest wyceną operacji. Pojawiają się pytania, czy można nam przekazywać datki bezpośrednio, żeby nie było prowizji dla siepomaga.pl – nie chcemy tego, bo to jest nieprawidłowe prawnie i trudne dla nas. Dzięki Fundacji Serce Dziecka możemy spokojnie prowadzić rehabilitacje, nie martwić się o sprzęt medyczny, czy zakup potrzebnych leków. Fundacja jest organizatorem zbiórki dlatego, że jest gotowa zająć się wszystkimi formalnościami związanymi z przelewami i wszystkim co się z tym wiąże.
Emilia: Jeżeli ktoś nie chce skorzystać z możliwości wsparcia poprzez siepomaga.pl, to na stronie Fundacji Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej można przelać darowiznę bezpośrednio na subkonto Filipa. Główną część zbiórki kierujemy jednak na siepomaga.pl . W momencie osiągnięcia około 90% celu zbiórki Szpital w Genewie wyznaczy termin operacji dlatego tak ważne jest to, żeby te pieniądze się tam pojawiały. Założyliśmy też grupę licytacyjną na Facebooku, ludzie tam wystawiają zarówno przedmioty, rękodzieło, jak i usługi. Można taką rzecz na licytację zgłosić do nas lub wystawić samodzielnie. Jest to fajna opcja, bo na takich grupach te rzeczy osiągają wyższe kwoty, niż gdyby były wystawione zwyczajnie na sprzedaż. My tak naprawdę dopiero się orientujemy, co możemy robić, żeby wszystko było prawidłowo zorganizowane prawnie.. Bardzo ważne dla nas jest udostępnianie zbiórki w mediach, na pewno będziemy działać z ulotkami czy plakatami. Spływa do nas mnóstwo pomysłów i pomocy, za wszystkie jesteśmy bardzo wdzięczni.
Dziękuję za rozmowę.
Link do zbiórki głównej: https://www.siepomaga.pl/filip-wejman
Link do fanpage: https://www.facebook.com/Filip-Wejman-102240262515796
Link do grupy licytacyjnej: https://www.facebook.com/groups/licytacjedlafilipa
Link do Instagram: https://www.instagram.com/bede_komendantem/