W dzisiejszej rozmowie pan Anton, zatrudniony w Dziale Kontroli Jakości w naszej firmie, opowiada o sytuacji w Ukrainie oraz o tym, w jaki sposób możemy pomagać osobom uciekającym przed wojną.
Jak pan sobie radzi z tym, co dzieje się teraz w Ukrainie?
Anton Dikhtiar: To, co dzieje się teraz w Ukrainie, jest dla mnie bardzo trudne. Z racji tego, że mieszkam od lat z rodziną w Polsce, staram się pomagać jak mogę stąd. Ludzie stoją na granicy w kolejkach, w śniegu, w deszczu. Są co prawda postawione namioty, ale to są wielokilometrowe kolejki. Ci ludzie chcą tylko spokoju, oni nawet nie mogli wziąć ze sobą świadectwa urodzenia dziecka, w takim pośpiechu uciekali. Pod tym względem ta wojna przypomina katastrofę klimatyczną. Jest takie miasto z którego pochodzę, Biała Cerkiew, blisko Kijowa. Codziennie spadają tam bomby, pierwszego dnia spadły na lotnisko, teraz bombardowane są domy, w których żyją ludzie, cywile. To strategiczne miejsce dla Rosjan, którzy chcą zrealizować ten szaleńczy plan.
W ostatnim czasie dzwoniłem wielokrotnie, codziennie, do dyrektorki tamtejszego domu dziecka, mówiłem jej, że jest możliwość, aby zapewnić jej i tym dzieciom bezpieczeństwo. Ona nawet nie dopuszczała możliwości, że mogłaby je zostawić i uciec sama. Udało mi się ją przekonać, że to jest możliwe znaleźć dom dla nich wszystkich w Polsce. Mówiłem, jak nasza firma dużo pomaga, że cała Polska angażuje się w pomoc Ukraińcom. Na szczęście wszystkie dzieci z tego domu dziecka są już bezpieczne, w Polsce. To, że ja teraz mogę pomagać swoim rodakom, to zasługa Pekabeksu, że mam do tego odpowiednie warunki. W swoim życiu pracowałem w różnych miejscach, ale to tutaj czuję się naprawdę dobrze i bezpiecznie.
Teraz rozumiem, że nie ma obcych ludzi. Są po prostu ludzie, którzy mają w sobie człowieczeństwo, by pomóc innym, są też tacy, którzy tego po prostu nie mają. Zawsze miałem dobrą opinię o Polsce, dlatego wybrałem ten kraj na miejsce do życia dla siebie i swojej rodziny. Wiem, że to dzięki temu mogę teraz zrobić coś dla innych ludzi, pomóc im. To był dobry wybór, że zostałem w Poznaniu i pracuję w Pekabeksie, dzięki temu mam nowe, szersze horyzonty moich możliwości.
Natomiast wielu z nas ma też rodziny w Rosji, ale często nie było między nami porozumienia. Nie rozmawia się z nimi o polityce, bo nie można znaleźć wspólnych faktów, z którymi obie strony mogłyby się zgodzić.
W jaki sposób pomaga pan uchodźcom z Ukrainy?
Już sześć razy jechałem na granicę swoim samochodem. Za czwartym razem pomagałem pani Ludmile, potrzebowała pilnej konsultacji lekarskiej z onkologiem, ponieważ miesiąc wcześniej przeszła operację. Bardzo pomogła mi podczas pierwszego przejazdu Pani Anna Jaroszuk, Członek Zarządu, musiałem wtedy pomóc z przewiezieniem małego, pięciomiesięcznego chłopca z matką. Daniło po urodzeniu był reanimowany, więc podróż pociągiem czy autobusem byłaby dla niego zagrożeniem. Pani Anna powiedziała wtedy, że jeżeli dam radę, to mam jechać, firma pomoże mi zapłacić koszty paliwa. Ta pomoc, te słowa, to mnie uskrzydliło. Ja nawet nie oczekiwałem, że otrzymam takie wsparcie, to aż ciężko dobrać słowa, aby wyrazić wdzięczność, jaką czuję.
Mój przyjaciel z dzieciństwa zadzwonił z prośbą o pomoc, jego żona z dwójką dzieci była w tak złym stanie psychicznym, że mogła nie dać rady sama przebyć takiej drogi. Jestem w kontakcie z zastępcą burmistrza miasta Swarzędz, jego przedstawicielka odbiera ode mnie telefony nawet w sobotę o godzinie 6 rano. Wszyscy rozumieją, jaka jest sytuacja. Ludzie, którym pomagałem, próbowali dawać mi pieniądze za to, co dla nich robię, ale ja tych pieniędzy nie przyjmuję. To honorowi ludzie, trudno im zrozumieć, że ktokolwiek może zrobić coś dla nich bezinteresownie. Za pomoc są w stanie oddać ostatnie pieniądze.
W jaki sposób możemy pomagać?
W bardzo trudnej sytuacji są obecnie osoby, które mieszkają w głębi Ukrainy, ponieważ stamtąd obecnie ciężko się wydostać. Paliwo jest bardzo drogie, albo nie ma go w ogóle. Przejazd przez granicę do Polski jest dla Ukraińców obecnie prostszy niż przemieszczanie się po Ukrainie.
Najbardziej potrzebne jest jedzenie oraz to, żeby Ukraińcy uciekający przed wojną mieli dach nad głową. Ważne też, żeby każdy miał kogoś, do kogo w razie potrzeby może się zwrócić z prośbą o pomoc. Ja w każdej wolnej chwili jestem w kontakcie z osobami, które przekraczają granicę – podpowiadam im, gdzie mają jechać, z kim się kontaktować. Jeśli ktoś zna język ukraiński czy rosyjski, to też może pomóc, wykonując tłumaczenia.
O Pekabeksie mogę mówić tylko w dobrych słowach, bo ta firma dużo dla mnie zrobiła, taka jest prawda. Dzięki Pekabeksowi otrzymałem polskie wykształcenie, mam dyplom szkoły policealnej jako technik BHP. Dużo rozmawiam ze współpracownikiem, Eugeniuszem, on jest dla mnie jak stary druh, może nie w kwestii czasowej, ale taką mamy relację. Z nim zawsze mogę porozmawiać i znaleźć odpowiedzi na ważne dla mnie pytania. Rozmawiałem z wieloma osobami z naszej firmy, i mogę powiedzieć, że z każdej rozmowy wyniosłem coś dobrego. Największe wsparcie i siłę do działania daje mi rodzina – żona Oksana oraz dzieci – siedmioletni Natan i roczna Ewelina.
Dziękuję za rozmowę.